- Rose
stało ci się coś? - Zapytał mnie z uśmiechem Louis.
- Nie, nic. Ja już muszę iść do domu. -
Wysapałam i pobiegłam do drzwi za nim blondyn zaprzeczył.
Trzasnęłam
drzwiami i ruszyłam biegiem w stronę domu.
***Perspektywa Nialla***
Był to
Louis. Jak zwykle przychodzi w nieodpowiednim momencie. Wpuściłem go do środka
prowadząc do kuchni.
- Cześć Rose. – Odezwał się.
Reakcja
dziewczyny na mojego kolegę była piorunująca. Wypadł jej z ręki widelec i
patrzyła się na niego jak na człowieka, który zaraz miał by jej coś zrobić. Przecież
ona go nawet nie zna. Nagle dziewczyna powiedziała pod nosem jakieś zdanie i wybiegła z
domu za nim się obejrzałem.
- No, więc, po co przyszedłeś. – Zapytałem
Louisa.
- Czy nie można już przyjść w odwiedziny do
kolegi? – Poirytował się.
- Nie no spoko, ale zawsze, kiedy trafiasz do mojego
domu, to znaczy, że coś chcesz.
- Dobra masz rację. Trzeba znów coś przemycić.
– Przechadzał się po mojej kuchni i oglądał każdą rzecz, którą napotka jego
ręka.
- Co tym razem? – Odezwałem się po chwili
milczenia.
- Morfina, dość dużo morfiny. Nie będzie
łatwo, jest to lek twardy, będziesz musiał uważać jak nigdy dotąd.
- Nie jestem durniem. Wiem, że trzeba uważać. –
Powiedziałem zgryźliwie. – A ty?
- Co ja? – Odwrócił się do mnie.
- Co ty będziesz przemycał i skąd?
- Marihuanę z Holandii. Życz mi szczęścia. – Uśmiechną
się tylko i powędrował do salonu.
Poszedłem
w ślad za nim.
- Polecisz do Francji w czwartek, na lotnisku
będzie tam na ciebie czekał facet o imieniu Ethan, zabierzesz od niego kopertę,
w której będą się znajdować narkotyki, a ty mu dasz to. – Rzekł i rzucił we
mnie kopertę, w której jak podejrzewam znajdowały się pieniądze.
- Mam nadzieję, że zrozumiałeś. Ja już muszę
lecieć nie spieprz akcji. – Rzucił i wyszedł.
- Nie jestem idiotą. – Powiedziałem za nim,
ale podejrzewam, że tego nie usłyszał.
***Perspektywa Rose***
Zamknęłam
drzwi na klucz i poszłam się czegoś napić. Strasznie zaschło mi w ustach.
Zobaczenie człowieka w środowisku naturalnym, dla którego mam pracować było dla
mnie szokiem. Zaczęłam się rozglądać po domu. Polubiłam to miejsce. Myśląc
miejsce miałam na myśli dom, a nie miasto, w którym się znajduję. A przecież
miało być tak fajnie. Oczy zaczęły mnie szczypać, tym razem nie ze zmęczenia,
ale z powodu cisnących się łez. Usiadłam lekko na kanapie i już chciałam włączyć
telewizor, kiedy zadzwonił dzwonek. Wstałam i pobiegłam. Nie była pewna, kto za
nimi może się znajdować sąsiad, sąsiadka? Bez dalszych zastanowień szybko otworzyłam
je i z uśmiechem na twarzy powiedziałam: Dzień Dobry”.
- No pewnie, że dobry, ale nie wiem czy dla wszystkich.
– Uśmiechną się człowiek, który za nimi się znajdował.
Przez
tego debila, który zniszczył moje życie, nie mogła normalnie oddychać.
- Kochanie, czeka cię misja. – Rzekł i wszedł
do środka bez zaproszenia.
- Jaka, jaka misja? – Zająknęłam się.
- Nie udawaj głupiej. Przecież ci mówiłem.
Zapomniałaś? – Zapytał i rozłożył się na kanapie.
- Co będę musiała zrobić?
- Na początek dam ci proste zadanie.
Przemycisz Marihuanę. W tym celu polecisz do Holandii, gdzie jest ona legalna.
Na lotnisku spotkasz faceta o imieniu Nick, weźmiesz od niego kopertę i dasz mu
w zamian za to tą kopertę. – Powiedział i rzucił ją we mnie. – Samolot masz w
czwartek.
- Co!? Zwariowałeś? Narkotyki, przecież jak
oni mnie złapią to już po mnie! – Krzyczałam.
- To się staraj, aby cię nie złapali. Pamiętaj,
że nigdy nie możesz wkładać ich do bagażu. Włóż je do torby podręcznej. Jeśli
by cię podejrzewali o coś nigdy nie poznawaj po sobie, że się denerwujesz.
- Ty chyba oszalałeś! Ja nie mogę tam lecieć.
Co ja powiem mamie?! – Krzyczałam na Louisa i gorączkowo chodziła po domu.
- Spokojnie o to, co powiesz mamie to się nie
martw. Powiedz jej, że jedziesz z klasą na parodniową wycieczkę, i jest, git.
Powodzenia życzę.
- Nie, czekaj. – Zatrzymałam go. – Moja mam
wraca jutro skoro to jest na parę dni. To ja mam być tam dłużej?
- Tak na to wygląda, że tak. Nie bądź taka
wstrząśnięta, twój chłopak Niall też w tym dniu będzie w pracy. O wiele
cięższej niż ty. Powodzenia życzę. – Rzucił i wyszedł z domu, zostawiając mnie
przerażoną.
_____________________________________
Jest rozdział 7! Dla mnie jest taki strasznie nudny do tego krótki, ostatnio nie mam weny. Przepraszam Was, że tak długo czekaliście, ale kompletnie nie miałam pomysłu na niego. Tradycyjnie przepraszam za wszystkie niedoskonałości czyli błędy ortograficzne i interpunkcję. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. Jeśli chcecie być informowani to w komentarzu podajcie mi swojego Twittera.
KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA
9 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ